Na co choruje Polska „służba” zdrowia (i czemu ma gdzieś Twoje dziecko)

Dziś, przy spotkaniu z dawnym przyjacielem pojawił się temat „służby” zdrowia w Polsce.  Pomiędzy dwoma ojcami, temat ten nie jest omawiany przez to, co dzieje się w mediach, nie jest to też np. marudzenie, że musimy z kaszlem stać długich kolejkach – omawiamy to wszystko przez sytuacje związane z wystąpieniem potencjalnego zagrożenia dla zdrowia i życia Naszych własnych dzieci.

Daję „służba” w cudzysłowie nie bez przyczyny. Będzie stronniczo, ostro i nie biorę żadnych jeńców.

O dziwo, zagrożenie pojawia się, gdy już korzystasz z tej „służby”. Nie będę dziś narzekał na organizację pracy, nie będę pisał, że Pani doktor była niemiła…będę pisał o tym, że nie znam w Polsce ojca, który choć raz w życiu nie doświadczył bezradności, głupoty i znieczulicy polskiej „służby”zdrowia względem dzieci. Samemu będąc bezsilnym – masz prawo domagać się pomocy dla małej istoty – to co mnie przeraża za każdym razem, to takie historie jak ta poniżej.

U córki mojego przyjaciela, parę dni/tygodni po porodzie, wykryto wadę, która zagrażała zdrowiu lub nawet życiu dziecka – krew zalewała płucka z powodu niezaślepienia się układu krwiobiegu, który działał w brzuchu mamy, celem rozprowadzenia tlenu – po porodzie on działać nie powinien i konsekwencją tego była ta krew w płucach(nie jestem lekarzem – tak to jakoś mi przedstawił). Generalnie – natychmiast do szpitala(Bielsko-Biała), w inkubator oraz transport do Katowic(w tym inkubatorze), na zabieg. Sprawa rozbija się oczywiście o specjalistyczny transport karetką, która może przewieść inkubator. Zgadnijcie ile czekali?…… odpowiadam od razu……11-godzin!

Powiesz: „może była zajęta karetka, może były poważniejsze przypadki, a ten nie zagrażał życiu dziecka” – niestety, nie o tym będzie ten wpis, nie będzie nawet o tym,  że dziecko cierpiało i musiało czekać…….o nie drodzy Inżynierowie(Panie i Panowie)….będzie o chorobie, która toczy Polską „służbę” zdrowia, a jest nią: brak empatii, znieczulica, patrzenie przez pryzmat pieniędzy i kompletny brak myślenia.

Czemu tak napisałem?….Już się spieszę wyjaśniać. Otóż wyobraźcie sobie, że czekali na tę konkretną karetkę i ona była dużo wcześniej już w Bielsku! Przywiozła ona pacjenta z Katowic i mogła zabrać dziecko z powrotem, ale okazało się, że kierowcom karetki kończyła się zmiana i nie mogli/chcieli zabrać dziecka, tylko musieli pojechać do Katowic – przekazać karetkę następnej zmianie, a dopiero ten zespół wrócił z powrotem do Bielska-Białej po dziecko! Przez co, trwało to 2,5-godziny dłużej niż powinno.

Już wiem co powie osoba odpowiedzialna za taki stan rzeczy:

  • Procedury.
  • Czas pracy kierowców nie może być przekroczony.
  • Wyjątkowy przypadek.
  • Inne socjalne gówno, którym Nas karmią po śmiertelnych przypadkach, wynikających z opieszałości w niesieniu pomocy cierpiącemu dziecku.

A ja się tylko zastanawiam z moim serdecznym kolegą, co by było, gdyby jego dziecko zmarło z powodu tych 2,5-godzin? Kierowcom się nie chciało – rozumiem(kretynizm też choroba), dyspozytorka ma tysiąc takich przypadków i zawsze się udawało(miej wyjebane, a będzie Ci dane przecież). Ale czy personel szpitala w Bielsku-Białej jest już tak bezmyślny z powodu proceduralnego ciemiężenia? Ja w tym widzę strach przed podjęciem decyzji i bezsilność, która prowadzi do głębokiego „bezmózgowia”. Uznasz, że moje słowa są za ostre i stronnicze, „że nie wszyscy są tacy”, ale powiem Ci jedno – system jest tak silny, jak jego najsłabsze ogniwo, a tu było kilka, jeżeli nie kilkanaście osób zaangażowanych w tą sprawę i nie stało się nic. Poddaństwo pańszczyźniane i znieczulica w najczystszej postaci.

Hmmm….może teraz coś o mnie…….moje dziecko ogłuchło po licznych komplikacjach zdrowotnych(zalane płynem uszy plus fatalny obrzęk 3-migdała). Termin za rok – czyli moje dziecko ma być głuche przez rok! Rozumiecie, absurd totalny – fakt, że ten płyn zamienia się w coraz gęstszą maź, której usunięcie kosztowałoby potem podatników może dziesięć razy tyle, nie ma dla „służby’ zdrowia znaczenia…………. Zapłaciłem……….. 1300 złotych bez namysłu…….. prywatnie i w warunkach sprzyjających dziecku oraz rodzicom. Mogłem szukać dalszych szpitali, kolejnych lekarzy, walczyć z systemem, ale uważam, że nie miałem prawa pozwalać czekać tej małej istocie. Ja za nią odpowiadam i nie mogę zgodzić się na żaden dyskomfort względem tej małej jednostki.

Tyle się mówi o tym żeby wspomóc rodziny z dziećmi, pierniczy się o np. 500zł na dziecko,……… a to przecież nie jest lek na chorobę. Lekiem są właściwie przeszkoleni ludzie, lekiem jest wielki narodowy program oraz właściwe podejście rządu, służby zdrowia, społeczeństwa i Nas samych. Lekiem jest system proaktywny, ułatwiający rodzicom wychowywanie, leczenie i opiekę nad dzieckiem. Dzieci są naszą przyszłością, a wychowują się w kraju i wśród ludzi, którzy mają gdzieś komfort związany nawet z ich transportem. Myślisz, że gdy taki ktoś dorośnie będzie inny? Nie, bo wychowa się w tak samo porąbanym świecie.

Służba zdrowia bawi się w najlepsze – szkoda, że zdrowiem dziecka…….

Apel do Ojców:

Drogi Ojcze! Nie bój się walczyć o zdrowie swojego dziecka! Gdy dzieje mu się krzywda, to Ty go musisz bronić. W telewizji, co jakiś czas krzyczą o śmierci dziecka z powodu zbyt długiego czekania na karetkę, wypisywania chorego dziecka z pogotowia czy wożenia „od szpitala do szpitala”. Miej odwagę zrobić z siebie idiotę, miej odwagę domagać się swoich praw – to podważy Twoją opinię lub zagrozi Ci prawnie lub finansowo – ale ewentualnych pytań w stylu „gdybym zrobił to coś, gdybym twardo zareagował, to może niedoszłoby do tragedi” – nigdy sobie nie wybaczysz. Nie pozwalaj sobie na bierność.

Dzięki powyższemu chcę przekazać Wam jeszcze jedną rzecz:

Nigdy nie bądź taki jak ludzie z tej opowieści, którzy nie myślą i którzy się boją – Inżynierowi czy komukolwiek innemu po prostu nie wypada – przede wszystkim nie wypada nie być człowiekiem, więc nie bądź bezmyślnym trybikiem – lepiej stracić pracę, niż własne „Ja”. Zaraź innych swoją odwagą!

PS. Gdybym ja nie zareagował przy porodzie mojego dziecka, być może komplikacje jego zdrowia były by większe, niż w rzeczywistości. A rzeczywistość była taka, że nie było anestezjologa żeby zrobić „cesarkę”(oficjalnie był, ale go nie było – renomowana porodówka w Bielsku-Białej).